Pilin Ellairë
Pilin poprosił o audiencję u swego przyjaciela i króla, Pendëtara.
Strażnicy pałacowi polecili mu zaczekać w prywatnym gabinecie, a sami udali się
po władcę leśnych elfów. Pomieszczenie, jak każde stworzone przez zielony lud,
wyglądało jak dzieło samej natury. Stwierdzenie to zawiera w sobie sporo racji.
Elfy nie budowały. Za pomocą śpiewu potrafiły wpłynąć na drzewa, aby rosły w pożądany
przez nich sposób. Tworzenie siedzib, przy użyciu tej sztuki, trwało
kilkanaście, czasem kilkadziesiąt lat. Czas miał jednak bardzo niewielkie
znaczenie dla nieśmiertelnej rasy.
Sam pałac władcy umykał ludzkiemu znaczeniu tego słowa. Był on ogromnym
dębem mieszczącym wewnątrz siebie kilkanaście pomieszczeń. Jego rozwój trwał
wiele dziesięcioleci.
Pilin zdjął zniszczony płaszcz i powiesił go na kołku. Upiął długie blond
włosy w koński ogon. Po chwili oczekiwania usłyszał kroki za drzwiami.
-Witaj „Letnia Strzało” – powiedział dostojny elf, wchodząc do
pomieszczenia.
-Witaj mój królu – gość pochylił głowę z szacunkiem.
-Akurat ty nie musisz mi się kłaniać, przyjacielu. Usiądź – król wskazał
krzesło, które wyrastało bezpośrednio z podłogi. Także elfie meble były częścią
drzewa. Sam usiadł na bliźniaczym siedzisku.
Pilin zdjął z ramienia swój nieodłączny łuk oraz kołczan i oparł je o
krzesło, na którym następnie zasiadł.
-Pedëtarze, przychodzę do ciebie w sprawie wielkiej wagi… – twarz elfa
przybrała poważny wyraz.
-Zaczekaj Pilinie, nie byłeś w mieście od tak wielu lat. Ile to już minęło?
Trzydzieści? Czterdzieści? – zapytał z uśmiechem władca.
-Sto siedemnaście.
-Tak wiele… Co robiłeś w tym czasie? Opowiadaj.
-Moja opowieść zajęłaby wiele dni i nocy, przyjacielu. Nie czas teraz na
to.
-Zapytam inaczej — twarz króla przybrała surowy wyraz. – Gdzie byłeś, kiedy
twoi bracia ginęli pod Binulem, „Letnia Strzało”, generale wojsk Starego Boru?
Ludzie mieli w swoich szeregach maga ognia, jednak z tobą może mielibyśmy
szanse. Czemu nie przybyłeś na moje wezwanie dwa lata temu? – władca podniósł
głos.
-Mag ognia? Akurat teraz? Co za zbieg okoliczności…
-Przez ciebie straciliśmy południową część Jesionowego Lasu! Nie słyszysz
płaczu ścinanych drzew?! – ostatnie słowa wykrzyczał już na stojąco.
-Uspokój się, Pedëtarze. Po pierwsze, to ty uczyniłeś mnie generałem. Było
to już po tym, jak po śmierci twojego ojca, rada wywołała walki o sukcesję.
Mnie wtedy nie było już w mieście i nigdy nie przyjąłem ten nominacji. Po drugie,
zatrzymały mnie o wiele ważniejsze sprawy. Po trzecie, posłuchaj mnie w końcu.
Lada dzień obudzi się smok.
Władca opadł na siedzisko bez słowa. Takiej wieści się nie spodziewał.
Kolejne przebudzenie, tak szybko? Nie minęło jeszcze nawet pięćdziesiąt lat od
ostatniego. Przez chwilę przyglądał się swojemu rozmówcy. Dopiero teraz
zauważył świeżą bliznę przecinającą jego policzek. Po raz kolejny zaczął się
zastanawiać, co też przeżył, odkąd ostatnio się widzieli. Twarz jego
przyjaciela wyrażała oczekiwanie. Wiedział, jakie słowa chciał usłyszeć.
-Już rozumiem, po co do mnie przyszedłeś. Dobrze więc. Mianuję Pilina
Elleairë’a dowódcą trzynastej wyprawy Starego Boru po Smoczy Skarb. Obyś
powtórzył wyczyn naszego wspólnego pradziada, Einiora, który zakończył pierwszą
wyprawę sukcesem. Jeśli ci się uda, zdobędziemy potęgę jeszcze większą niż za
jego czasów. Masz, oczywiście, do dyspozycji cały garnizon Boru.
-Dziękuję Pedëtarze. Jednak także na tę wyprawę pójdę sam.
Król ponownie zamilkł. Jego przyjaciel bardzo zmienił się podczas rozłąki.
Nie przypominał już tego samego, wesołego i beztroskiego elfa, który wyruszał w
podróż, zaraz po wojnie domowej. Nie mógł rozgryźć tego nowego Pilina. Rzekł
więc tylko:
-Twoja wola. Żegnaj, „Letnia Strzało”. Nie wydaje mi się, by dane nam było
spotkać się jeszcze kiedyś.
Pilin podniósł się z krzesła. Przewiesił przez plecy łuk i kołczan i
skierował się ku wyjściu. Gdy już opuszczał pomieszczenie, odwrócił głowę i
powiedział cicho:
-Żegnaj, mój królu.
Ta wizyta dała Pedëtarowi wiele do myślenia. Wyszedł zamyślony z gabinetu.
W wąskim korytarzu dostrzegł błysk światła, odbity od jakiegoś przedmiotu
leżącego na podłodze. Zbliżył się i schylił po strzałę. Nie pochodziła ona z
pałacowej zbrojowni. Była wykonana z nieznanemu elfowi drewna, a jej pierze
było barwione na złoto. Przyglądając się dokładniej, zobaczył przy grocie znak:
oko wpisane w napięty łuk.
-Czy to możliwe? Elfia Wyrocznia istnieje naprawdę? - rzekł do siebie w
zadumie.
***
Pillin wiedział, że zdecydował się na najtrudniejsze zadanie, jakiego może
podjąć się śmiertelnik. Już zaczynał, w głowie, robić listę rzeczy, które musi
zrobić przed wyruszeniem. Wyrocznia zdradziła mu przybliżoną datę i miejsce
przebudzenia smoka, miało się to odbyć za około pół roku, na kontynencie Malum.
Pillin bardzo cieszył się z faktu, że został wybrany pierwszym w historii
uczniem Elfiej Wyroczni. Przedtem nawet nie do końca wierzył w jej istnienie.
Jedyne wzmianki o niej pochodziły od jego pradziada, Einiora i datowane były na
początek drugiej ery, czyli około dwóch tysięcy lat temu.
Ukończenie stuletniego treningu bardzo go zmieniło. Już w młodości zdradzał
spore zdolności przywódcze i niemały talent łuczniczy, ale z drugiej strony był
porywczy i żądny nowych wrażeń. Nauka sprawiła, że stał się opanowany i pewny
siebie. Wyrocznia nauczyła go dawno zapomnianych elfich sztuk, takich jak
umiejętność całkowitego ukrycia swojej obecności czy mesmeryzacja — zdolność
narzucenia swojej woli słabszym mentalnie stworzeniom. Oprócz tego doskonalił
się w łucznictwie. Nauczył się zaklinać strzały, tak aby były o wiele bardziej
wytrzymałe i celne niż zwykłe. Jednak najważniejszą rzeczą, jaką nauczyła go
wyrocznia była umiejętność przewidywania biegu wydarzeń. Wizje przyszłości
przychodziły do niego podczas snu, niestety nie potrafił jeszcze do końca ich
interpretować. Nie potrafił także samodzielnie ich wywoływać i na tym polegała
obecnie część jego treningu.
Elf z zadowoleniem stwierdził, że Minassë, stolica, niewiele zmieniła się
podczas jego nieobecności. Bez problemu odnalazł drogę między dębami, bukami i
sosnami do swojego domu, powstałego z czterech świerków. Wszedł do środka,
odchylając rozłożystą gałąź i rozejrzał się po małym, lecz przytulnym
pomieszczeniu. Spodziewał się znaleźć tu swoją siostrę, jednak ta widocznie
znalazła sobie w międzyczasie własne mieszkanie. Każdy mebel i podłogę w
pomieszczeniu pokrywała gruba warstwa kurzu i igliwia. Westchnął ciężko.
Wyglądało na to, że pierwszą fazę przygotowań do wyprawy życia stanowiło będzie
sprzątanie.
***
Miesiąc później był gotowy do drogi. Większość tego czasu spędził w
bibliotece. Elfy uwielbiają gromadzić wiedzę, Minassëańska biblioteka uważana
była za największą na świecie. Pillin szukał w niej przede wszystkim informacji
o pierwszej i dwunastej wyprawie po Smoczy Skarb.
Pierwsze przebudzenie smoka zapoczątkowało drugą erę Ziemi. Nie wiadomo
skąd przybył ani jaki był jego cel. Posiadał ogromną moc i korzystał z niej
chętnie, siejąc zniszczenie i zamęt, gdzie tylko się zjawiał. Wszystkie żyjące
rasy zawarły przymierze, w celu pokonania napastnika. Na czele tego sojuszu
stanął Einior, król Leśnych Elfów. Walki trwały trzy długie dziesięciolecia.
Potęga smoka wydawała się nieograniczona. Kompletnie unicestwiona została rasa
hobbitów, a ludzie stanęli na granicy wyginięcia. Spalona została większość
puszczy kontynentu Bonum, rodzinnego dla Einiora.
W obliczu takich strat dowódca musiał zmienić sposób walki. Zamiast
otwartych bitew postanowił przechytrzyć smoka. Poprosił krasnoludy o wydobycie
jak największej ilości siarki, a własny lud o wyhodowanie nienaturalnie dużej
owcy. Zabił zwierzę, nadział je siarką i pozostawił w pobliżu legowiska smoka.
Bestia przypuszczała, że podarunek jest prośbą o zakończenie walk. W swoim
łakomstwie pożarła całość jednym kłapnięciem szczęk. Siarka zaczęła wypalać
smoka od środka. Rzucił się on do najbliższego wodopoju i pił nieprzerwanie
przez trzy dni i noce. W końcu pękł z nadmiaru wypitej wody, a na pamiątkę tego
wydarzenia zbiornik nazwany został Smoczym Morzem.
Einior w szczątkach smoka znalazł błyszczącą, przezroczystą sferę. Ledwie
ją dotknął, a ta rozpadła się, uwalniając smoczą duszę. Duch zaoferował elfowi
spełnienie jednego życzenia w nagrodę za pokonanie go. Einior, na wypadek
kolejnego przebudzenia, poprosił o broń zdolną zgładzić smoka. Tak na świecie
pojawiła się magia.
Elf posiadł magię lasu. Jednym słowem kazał drzewom rosnąć i przyjmować
określone kształty. Słuchały go także dzikie zwierzęta. Część tej mocy płynęła
teraz w żyłach każdego Leśnego Elfa, lecz była ona nieporównywalnie słabsza.
Einior osiadł w ocalałej części puszczy na kontynencie Bonum i założył Stary
Bór, nowe elfie państwo.
Od tego czasu co kilka stuleci następowało przebudzenie, a każda żywa
istota pragnęła posiąść smoczą moc. Nigdy więcej nie przypadła już ona Leśnym
Elfom.
Dwunasty smok padł z ręki maga ciemności, którego życzeniem było
podporządkowanie sobie kontynentu Nigrum. Założył tam państwo zwane Czarnym
Cesarstwem. Jego mieszkańcy, z natury czarnoskórzy, w boju wyposażeni byli w
farbowane na czarno zbroje. Atak takiej armii kojarzył się z nadciągającą
ciemnością i budził lęk w sercach przeciwników.
Ostatnią rzeczą, jakiej Pillin szukał w bibliotece, była aktualna mapa
świata. Przedstawiała ona pięć kontynentów, a najbardziej interesował go Malum,
położony na zachód od Bonum. Z rozczarowaniem stwierdził, że jedyna mapa
zachodnich ziem pochodziła sprzed czterystu lat, co pozwalało zakładać, że
widniejący na niej podział polityczny nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Elfy preferowały osiadły tryb życia, mało których z nich decydował się na tak
dalekie wyprawy. Skupił się więc na rodzinnym kontynencie. Jego
północno-wschodnią część zajmował Stary Bór. Reszta podzielona była na małe,
ludzkie państwa. Część z nich tworzyła sojusz, który pokonał elfią armię pod
Binulem. Zachodnia część kontynentu podzielona była na strefy wpływów wielu
miast portowych. Jedno z nich było celem Pillina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz