Bellator Tenebris
Bellator
podczas podroży na zgrupowanie cesarskiej armii, nie mógł wyzbyć się wyrzutów
sumienia. Kolejny raz w swoim życiu wyruszał na wojnę, jednak po raz pierwszy
opuszczał swoich synów. Przed oczami wciąż miał twarze dwuletnich bliźniaków.
Wspominał też żonę, żegnającą go ze łzami w oczach. Jednak wojna dla Bellatora
była czymś więcej niż obowiązkiem. Wiedział, że właśnie do tego jest stworzony.
W
swojej pierwszej bitwie brał udział jeszcze przed skończeniem jedenastego roku
życia. Miało to miejsce podczas Wielkiej Wojny z państwami Flavo. Władcy z tego
kontynentu chcieli podzielić cesarstwo, które wciąż było w fazie scalania
podbitych ziem. Cesarz powołał do broni wszystkich mężczyzn zdolnych utrzymać w
rękach broń. Bellator, który był już wtedy dobrze zbudowany, został wcielony do
piechoty. Wojnę rozstrzygnęła walna bitwa nad Ciepłym Oceanem, w miejscu
lądowania wojsk Flavo. Równoliczne armie starły się całodniowej bitwie. Wynik
na korzyść obrońców przechylił Cesarz, mag ciemności, który w pojedynkę zabił
dwóch czarowników walczących po przeciwnej stronie. Złamało to morale armii
agresora i pozwoliło zepchnąć ją do wody.
Głównym
osiągnięciem Bellatora w tej bitwie było ujście z życiem. Brał udział w
pierwszym szturmie i tylko szczęśliwym trafem nie zginął. Już pierwszy
przeciwnik ciął go potężnie w hełm. Od tego ciosu stracił przytomność i obudził
się w namiotach uzdrowicieli, dopiero po zakończeniu bitwy.
Przez
kolejne piętnaście lat brał udział we wszystkich wojnach prowadzonych przez
Cesarstwo. Były to głównie podboje wysp i archipelagów położonych dookoła
Nigrum. Co jakiś czas zdarzały się bunty ludności, prowadzone przez
opozycyjnych lordów. Polityka wewnętrzna Cesarza opierała się głównie na
wyzysku Nigrumczyków i utrzymaniu bardzo kosztownych wojsk, co przysparzało mu
wielu wrogów wśród szlachty.
Tym
razem celem armii było podporządkowanie archipelagu na Morzu Wysokim. Tamtejszy
władca zwrócił się o protekcję do królów z Bonum, co rodziło nadzieje na
ciekawą kampanię wojskową. Po raz pierwszy w życiu Bellator mianowany został
dowódcą piechoty, co czyniło go jednym z najwyższych dowódców wojsk cesarskich.
W
trakcie podróży na północ napotykał wielu wojowników ciągnących w tym samym
kierunku. Część z nich stanowili jego kompani z poprzednich wojen, z którymi serdecznie
się witał. Po blisko miesiącu podróży stanął u bram Czarnego Portu, miejscu
zgrupowania armii.
***
Cesarska
flota nie napotykała żadnych wrogich jednostek podczas transportu wojsk na
wyspy. Bellator był z tego powodu bardzo zadowolony, nie czuł się pewnie w
walkach na morzu. Oprócz tego mógł poświęcić cały wolny czas na przygotowaniu
ekwipunku przed kampanią. Pokrył swoją płytową zbroję nową warstwą czernidła.
Zaostrzył i wyczyścił swoje dwie katany, na których zawsze polegał w boju. W
małej zbrojowni na statku znalazł ząbkowany nóż, który powinien lepiej
sprawdzić się w przypadku ewentualnej walki na statku niż półtorametrowe
miecze.
Trzeciego
dnia rejsu zerwał się silny wiatr, zwiastujący zmianę pogody. Bellator
obserwował marynarzy krzątających się po pokładzie lub wspinających na wysokie
maszty. W pobliżu przepływały inne statki transportowe, a w oddali można było
dostrzec wielkie, opancerzone galery. Wszystkie statki zbudowane były z
ciemnego drewna lub pomalowane na czarno. Flota budziła potworny efekt, jakby
ciemność powoli spowijała morze.
Z
zamyślenia wyrwały Bellatora okrzyki z pobliskiego okrętu. Spojrzał w stronę
źródła hałasu i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Statek przechylił się na
prawą burtę, prawie o kąt prosty. Żołnierz nie mógł dostrzec przyczyny tej
anomalii. Ani wiatr, ani fale nie były na tyle mocne, by to spowodować.
Wtem
spod pochylonego statku wytrysnęła fontanna wody, obracając go całkowicie do
góry dnem. Kapitanowie pobliskich jednostek rozpoczęli akcję ratunkową. Wszyscy
jednak byli bardzo zdezorientowani, nikt nie wiedział, co spowodowało to dziwne
zjawisko.
Niespodziewanie
na grzbiet obróconego statku wyskoczył mężczyzna w średnim wieku, ociekający
wodą. Ubrany był jedynie w marynarskie spodnie, na głowie nosił chustę. Krzyk
kapitana potwierdził obawy Bellatora.
-O
cholera. To przecież „Śliski” Alfonso. Załoga, ognia!
-Kapitanie,
przecież pod tym statkiem są nasi ludzie… – zaprotestował jeden z marynarzy.
-Zamilcz
idioto. Wykonuj rozkazy, inaczej skończymy jak oni! – odpowiedział kapitan
stanowczo.
Dowódcy
pozostałych załóg musieli dojść do podobnego wniosku, gdyż po chwili w
powietrzu zaświstały kule armatnie. Mag wody odbił się od statku, tworząc pod
sobą strumień wody. Strumień ten poniósł go w powietrze i mężczyzna wylądował
na burcie, tuż obok Bellatora.
-Proszę,
proszę. „Czarny Żołnierz”. Mam rozkaz zostawić cię przy życiu, więc naciesz się
widowiskiem.
Marynarze
zaczęli uciekać pod pokład i wyskakiwać za burtę. Bellator wydobył katanę i
jednym cięciem przeciął maga w pół. W miejscu ciosu wyprysnęły krople wody,
pozostawiając mężczyznę bez szwanku. Alfonso pokręcił głową i spojrzał na
żołnierza z rozczarowaniem.
-Nie
walczyłeś nigdy z magiem, prawda? Cóż, w przyszłości też raczej nie będziesz
miał okazji. A teraz stań z boku i podziwiaj. Giant Wave!
Pod
powierzchnią wody zaczęła spiętrzać się ogromna fala, ściągając w swoją stronę
pobliskie okręty. Po chwili wyrosła ponad wodę i ruszyła w stronę czoła floty.
Statki na jej drodze zostały zatopione albo przewrócone.
W
wodzie zaroiło się od ludzi walczących o życie. Pobliskie jednostki ruszyły w
stronę źródła dziwnych zjawisk, chcąc poznać ich przyczynę. Mag wody rozpoczął
ostrzał magicznymi pociskami. Wodne kule łamały maszty i dziurawiły kadłuby.
Krzyki bólu zostały zagłuszone przez hałas rozrywanego drewna.
Bellator
nie mógł spokojnie patrzeć na śmierć towarzyszy. Ciął maga raz za razem, choć
wiedział, że to nieskuteczne. Chwycił go za rękę, ta jednak zamieniła się w
strużkę wody i przepłynęła mu przez palce.
-Nie
szamocz się, jeszcze coś sobie zrobisz. Water Prison! – Alfonso uwięził
żołnierza w wodnej kuli.
Bellator
bił na oślep rękoma, zaczynał się topić.
-Ach
tak, wybacz, zapomniałem – mag jednym ruchem ręki wypompował wodę z wnętrza
kuli, zastępując ją powietrzem.
Statki,
które znajdowały się poza zasięgiem maga, poczęły oddalać się jak najszybciej
od miejsca katastrofy. Wszyscy już wiedzieli, że podczas misji transportowej
zostali zaatakowani przez „Śliskiego” Alfonso Beriro, maga wody z Cappeli,
jednego z państw Bonum. Winą za to obarczali strategów, cesarskich magów oraz
samego Cesarza. Nikt z nich nie spodziewał się tak szybkiego zawiązania sojuszu
między Bonum a Wysokim Archipelagiem. Ten błąd kosztował Czarne Cesarstwo
trzecią część floty.
Alfonso
spojrzał za burtę i odwrócił do Bellatora z uśmiechem. Za jego plecami ludzie
walczyli o życie wśród szczątków statków.
-Żadnych
oklasków? Przecież spektakl wybitnie się udał – zapytał, pukając w bańkę.
Bellator
usiadł zrezygnowany, zakładając ręce na piersi.
-Czego
chcesz ode mnie, magu?
-Ja?
Niczego. Gdybym mógł zdecydować, właśnie kładłbyś się do snu z rybami. Niestety
mój król stwierdził, że możesz być… użyteczny – powiedział, uśmiechając się
jeszcze szerzej.
-Dlaczego
nie zabijesz reszty? – żołnierz skinął głową w kierunku uciekających statków.
-Ależ
ja tutaj nie przyszedłem zabijać – mag zaniósł się śmiechem. – Miałem zakraść
się i porwać jednego z cesarskich dowódców. Niestety, ta część ze skradaniem
nie bardzo mi się udała.
-Gdzie
mnie zabierzesz?
-Nie
bądź niecierpliwy, niedługo zobaczysz.
Mag
wrzucił sferę do wody i sam skoczył w ślad za nią.
***
Kolejne
dwa lata stanowiły czarną dziurę we wspomnieniach Bellatora. Pamiętał z nich
jedynie kilka rzeczy. Pomieszczenie: salę tortur, wyposażoną w niezliczoną
ilość urządzeń i narzędzi. Gdy zobaczył ją po raz pierwszy, nie znał
przeznaczenia nawet jednej czwartej z nich. Gdy ją opuszczał, byłby w stanie opowiadać
o każdym godzinami.
Dwie
postacie: kata, mistrza w swoim fachu. Żołnierz, po jakimś czasie, potrafił
docenić kunszt swojego oprawcy. Jego działania nigdy nie były przypadkowe,
przed spotkaniem Bellatora musiał złamać niezliczoną ilość ludzi. Poza nim
regularnie widywał jeszcze młodą uzdrowicielkę. Przychodziła, gdy poniesione
obrażenia zaczynały zagrażać życiu Nigrumczyka. Z początku w jej oczach widział
współczucie i chęć pomocy. Z biegiem czasu jednak w jej ruchy wkradła się
rutyna i nawet najwymyślniejsze rany nie budziły jej emocji.
Ostatnią
rzeczą, jaką pamiętał Bellator były pytania: „Ilu żołnierzy liczy cesarska
armia?”, „Jakie są nazwiska dowódców?”, „Jakie są plany Cesarza?”, „Gdzie
stacjonują główne siły?”. Żołnierz w odpowiedzi początkowo tylko krzyczał. Po
jakimś czasie wycofał się wewnątrz siebie i przestał wydawać jakiekolwiek
dźwięki. Nigdy nie odpowiedział na żadne z tych pytań.
Codzienność
na sali tortur przerwało pojawienie się kolorowo ubranego przybysza.
-Ile
czasu już milczy? – zapytał jegomość.
-To
będzie już z półtora roku, panie – odpowiedział kat.
-Coś
podobnego. Jak często robisz mu sesje na tych pięknych wynalazkach? – mężczyzna
wskazał urządzenia tortur.
-Różnie,
panie. Czasem kilka razy na miesiąc. Czasem tydzień bez przerwy. Nie chcę, żeby
się przyzwyczaił.
-Słusznie.
Hmm… – przybysz się zamyślił – myślisz, że w końcu coś powie?
-Wybacz
panie, ale nie sądzę. Ten Nigrumczyk jest wyjątkowo twardy. Inny na jego
miejscu już dawno powiedziałby nam wszystko i dodatkowo wsypał całą rodzinę.
-No
cóż. Trochę szkoda go zabijać. Wiem. Sprzedaj go któremuś z lordów. Ale
najpierw sprowadź kogoś, żeby go podleczył. Aha, i wytnij mu język. – zwrócił
się do Bellatora – Skoro i tak milczysz, chyba już nie jest ci potrzebny.
Jeszcze
tego samego dnia były żołnierz został zaprowadzony do bogato udekorowanej sali
z drewnianym podestem. Był tak osłabiony, że ledwo poruszał nogami. Po krótkiej
aukcji został sprzedany lordowi von Equo za niebagatelną sumę dwudziestu pięciu
tysięcy dukatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz